Niespełna 16-letni Jakub walczy ze złośliwym nowotworem szyszynki
Spokojne życie Jakuba zmieniło się w walkę o powrót do zdrowia
Niespełna 16-letni Jakub walczy ze złośliwym nowotworem szyszynki
CEL ZBIÓRKI: Pokrycie kosztów bieżącego leczenia, dojazdy do szpitali, późniejsza rehabilitacja
„Cześć, mam na imię Kuba, uczę się na programistę. Mam 15 lat.
Moja historia z chorobą zaczęła się bardzo niepozornie. Po prostu któregoś dnia kącik ust poszedł mi do góry. Pojechałem z mamą do neurologa. Pani doktor mnie zbadała i wystawiła skierowanie na rezonans głowy. Oczekując na wynik badania wróciłem do mojego normalnego życia: grałem w piłkę, jeździłem na rowerze, chodziłem na siłownię i przygotowywałem się do egzaminu zawodowego. Przed egzaminami przyszedł wynik rezonansu. Mama go odebrała i pierwsza dowiedziała się, że wykryli u mnie guza złośliwego szyszynki. Ja nie interesowałem się tak naprawdę, czy coś wykryli, ponieważ nic nie wskazywało na to, że coś może być nie tak.
Nadszedł czas moich egzaminów. Jeden poszedł mi dobrze, drugi – trochę słabiej. Po drugim egzaminie przyszedłem do domu i mama powiedziała, że wykryli jakąś torbiel w mojej głowie. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że moje życie, z aktywnego chłopaka, który większość czasu spędzał na dworze, zmieni się na siedzącego w szpitalu albo w domu. Pojechałem do „Przylądka Nadziei”, na oddział pediatryczny. Po paru dniach pobytu, gdy większość dzieci jakie widziałem nie miało włosów, coś mi zaczęło nie pasować. Że co ja tu robię, skoro mam tylko torbiel. Pewnego wieczoru spytałem mamę, co mi tak naprawdę jest. Wtedy zobaczyłem w oczach mojej mamy łzy. Powiedziała, że mam guza.
Na początku to do mnie nie dotarło.
Lecz pół nocy i tak nie spałem i rozmyślałem, co ze mną będzie. Czułem się dobrze, więc zostałem wypisany do domu, ale ze skierowaniem na konsultację z lekarzem w Katowicach. Profesor Mandera powiedział, że mój guz jest do wycięcia i się tego podejmie, ale że to musi być w miarę szybko, a nie za parę miesięcy.
Wróciliśmy do domu, ale 2 tygodnie później miałem się stawić w Katowicach, na operację.
Tak zrobiłem. Lekarz nie mylił się twierdząc, że to nie może czekać, bo przez te 2 tygodnie w domu zaczęło mi się robić wodogłowie. Guz powiększał się szybko i w związku z tym, nie mogłem normalnie ruszać oczami.
Następnego dnia po przyjeździe do szpitala zostałem zoperowany. Stresowałem się bardzo. Operacja trwała 6 godzin, ale udała się.
Przez pierwszych parę dni nie mogłem nawet siedzieć. Potem mogłem powoli siadać i na końcu stać. Czułem się w miarę okej, tylko od operacji mam problemy z pamięcią. W zasadzie trwa to do dzisiaj. Miałem też problem z widzeniem. Wszystko widziałem podwójnie, do tego jakby rozmazane.
Myślałem tylko o tym, jak moja mama to przeżywa. Nie chciała tego przy mnie pokazywać, ale i tak widziałem łzy w jej oczach i smutek.
Niestety nie udało się wyciąć całego guza, więc szpital w Katowicach umówił mnie na chemioterapię w „Przylądku Nadziei”.
Przyjechałem na 1 chemię. Zniosłem ją w miarę dobrze. „Muliło” mnie po niej i nie miałem apetytu, ale w badaniach było wszystko dobrze, więc mnie wypuścili do domu.
Kilka dni przed 2 chemią zaczęły mi wypadać włosy. Był to dla mnie duży cios, bo zawsze miałem dłuższe włosy i nigdy bym nie pomyślał, że będę musiał się zgolić na łyso.
Przyjechałem do szpitala na 2 chemię. Tutaj ściąłem się na łyso. Nie zapomnę, jak poszły mi łzy, bo wtedy uświadomiłem sobie, że naprawdę jestem chory.
Wcześniej nie dopuszczałem do siebie tej wiadomości.
Po 2 cyklu wyszły mi na lewej ręce poparzenia po chemii. Teraz jestem w trakcie 3 cyklu. W zasadzie dopiero go zacząłem. Przede mną jeszcze cykl chemioterapii, później – radioterapia.
Nie wiem, co będzie dalej. Teraz nie mogę nawet zrobić planów na następny dzień, bo mogę się zacząć strasznie źle czuć i nie dam rady nic zrobić.
Teraz moim marzeniem jest wrócić do normalnego życia, do moich znajomych. Chcę znów wyjść na dwór i pograć w piłkę.
Nie poddaję się. Nie oddam zwycięstwa jakieś głupiej chorobie.”
Pomóżmy Jakubowi i jego mamie przetrwać ten trudny czas.
Pokażmy, że nie są sami. Każda wpłata ma znaczenie!
Przekaż 1,5% podatku
Nr KRS | 0000581036 |
Cel szczegółowy | Jakub Turkiewicz |
Licznik pomocy
Udostępnij zbiórkę
Dobre serca Cancer Fighters
Barbara
2024-09-12
Kasia
2024-09-12
Elżbieta Chojnacka
2024-09-12
Dominika
2024-09-12
Karolina
2024-09-12
Kornelia Sekuła
2024-09-12