Ostra białaczka limfoblastyczna wyhamowała marzenia Kornela
„Muszę pokonać wroga, który jest we mnie, a polem bitwy jestem ja..”
Ostra białaczka limfoblastyczna wyhamowała marzenia Kornela
CEL ZBIÓRKI: Koszty bieżącego leczenia, dojazdy do/ze szpitala, przyszła rehabilitacja.
Aktualizacja – 7 sierpnia 2024
Kornel rozpoczął przyjmowanie silniejszej chemii, walka trwa❗
Kornel bardzo dzielnie przechodzi przez kolejne etapy leczenia, które rozpoczęło się niespełna dwa miesiące temu. Choć nie jest łatwo, pozostaje pełen wiary, że pokona chorobę i obecna sytuacja to jedynie jeden wielu etapów jego życia. Nasz Wojownik chciał podzielić się z Wami swoimi odczuciami, więc oddajmy mu głos:
„Za mną 56. dzień leczenia, przede mną kolejna chemia.
Jestem we wczesnej, podwyższonej grupie ryzyka, ale leczenie idzie zgodnie z planem. Na tym etapie mam pogorszone samopoczucie. Podają mi silniejszą chemię, więc mój organizm gorzej to znosi. Borykam się z dolegliwościami, które są skutkami ubocznymi po przyjmowanych lekach i wlewkach.
Mam nadzieję, że szybko wrócę do siebie, a wróg dzięki zwiększonym dawkom leków szybko zginie i wygram tę bitwę. Daję radę.”
– Kornel
Nastolatek jest zdeterminowany do dalszej walki i nie załamuje się napotkanymi trudnościami! To postawa prawdziwego Wojownika, której nie sposób nie docenić. Pomóżmy Kornelowi wykonać kolejne kroki do przodu. To dopiero początek leczenia i przed naszym Podopiecznym jeszcze bardzo długa droga do zdrowia. Pokażmy mu, że nie będzie przechodzić jej sam!
Opis zbiórki
Poznajcie 17-letniego Kornela. To odważny nastolatek, który od niedawna oswaja się z życiem w szpitalu onkologicznym. Walka z ostrą białaczką limfoblastyczną jest najtrudniejszym egzaminem, jaki przyszło mu do tej pory zdawać. To egzamin z cierpliwości i odwagi. Sam Kornel chciałby podzielić się z Wami swoją historią.
Cześć, mam na imię Kornel i choruję na ostrą białaczkę limfoblastyczną. Chciałbym podzielić się moją historią mając nadzieję, że dzięki temu poznacie mnie lepiej.
Zbliżają się moje osiemnaste urodziny, a ja niestety trafiłem do kliniki „Przylądek Nadziei” we Wrocławiu. Jest to dla mnie ogromny cios, że tak przełomowy okres mojego życia spędzę w szpitalnym łóżku, ale zdaję sobie sprawę z tego, że jest to moja jedyna szansa, aby w przyszłości żyć tak, jak kiedyś – bez żadnych ograniczeń, tak jak kochałem.
Jeszcze niedawno, bo zaledwie miesiąc temu, myślałem w ten sam sposób, co większość osób w moim wieku. Osiemnaście lat i całe życie przede mną, błahe problemy, plany na przyszłość. Do głowy by mi nie przyszło, że to wszystko może się w jednej chwili rozsypać jak domek z kart. Prowadziłem przeciętne życie: szkoła, sport, spotkania z przyjaciółmi, praca w lokalnej restauracji oraz spędzanie wolnego czasu z ukochaną dziewczyną.
Moją pasją są treningi siłowe. Przez ostatnie 1,5 roku chodziłem do klubu fitness praktycznie bez przerwy, pięć razy w tygodniu. Cały harmonogram dnia podporządkowywałem swojej pasji, pracy oraz swoim niezastąpionym przyjaciołom. Teraz nic z tego nie zostało..
Zanim dowiedziałem się, że jestem chory, nie przeczuwałem tego, że coś się we mnie rozwija. Choroba zaatakowała mnie znienacka, usiłując zniszczyć mnie od środka. Niczym najgorszy wróg odbiera mi to, na czym młodemu człowiekowi zależy najbardziej – marzenia. Zamyka przede mną drzwi do normalnego życia, do bycia zwykłym nastolatkiem, który poszukuje swojej drogi i roli życiowej. Nastolatkiem, który dopiero wkracza w dorosłość i powoli poznaje siebie.
Jak to niestety w życiu bywa, nieszczęścia chodzą parami. Tego samego dnia, gdy dowiedzieliśmy się o mojej chorobie, tata stracił pracę. Od tej chwili wszystkie kwestie finansowe spoczęły na barkach mojej mamy, która robi co może, żebym tego nie widział – a ja widzę.. 🙁
Odkąd znajduję sie tutaj, w „Przylądku Nadziei”, moje życie zmieniło się o 180 stopni. Świat się dla mnie zatrzymał i choć nadal świeci słońce, pada deszcz, to wewnątrz mnie nastał jedynie mrok. Moje uporządkowane dotychczas życie legło w gruzach…
CHCIAŁBYM WRÓCIĆ DO SWOJEJ NORMALNOŚCI, ALE WIEM, ŻE MUSZĘ NAJPIERW POKONAĆ WROGA, KTÓRY JEST WE MNIE, A POLEM BITWY JESTEM JA…
– Kornel
Wypowiedź Kornela to krzyk rozpaczy, błagalna prośba. A przecież wszystko rozpoczęło się niepozornie. Podczas jednego z treningów na siłowni bardzo kołatało mu serce, brakowało mu sił. Zrezygnował z dalszych ćwiczeń ze względu na przemęczenie, przesypiał większość popołudnia.
Mama Kornela zakładała, że odsypia młodzieńcze wojaże albo odpoczywa po pracy w restauracji. W końcu jej syn prowadził aktywny tryb życia i nie było w nim chwili na nudę. Pod koniec maja 2024 roku nastolatek wyraźnie zbladł. Nie podejrzewał niczego złego, zastanawiał się nad zmianą diety, choć odżywiał się naprawdę zdrowo.
Ze względu na pogarszający się stan zdrowia, poprosił mamę o umówienie go na wizytę lekarską. W godzinach porannych 27 maja 2024 roku wykonał badania, a popołudniu mama odebrała telefon z przychodni. Komunikat był bardzo niepokojący:
Proszę szybko zgłosić się z synem do szpitala w Świdnicy, pani doktor już na was czeka.
Wojownik został w placówce na całą noc, a na drugi dzień zaplanowano przetaczanie krwi. Zamiast tego ordynator podjął decyzję o przewiezieniu chłopca karetką do kliniki we Wrocławiu. W „Przylądku Nadziei” postawiono diagnozę: ostra białaczka limfoblastyczna. Bezradność, szok, płacz. Mama tuliła niemal dorosłego syna do siebie nie wierząc w to, co przed chwilą usłyszeli.
Powtarzali sobie jednak, że wszystko będzie dobrze i sobie poradzą. Po kilku dniach pobytu w klinice Kornel stanowczym głosem powiedział, że najwyższa pora rozpocząć walkę z „intruzem”, że szybko wyzdrowieje i wróci do domu, aby kontynuować swoje normalne życie. Posiada długą, unikalną listę marzeń do zrealizowania. Mama dodała, że to będzie dla niego coś w rodzaju wyzwania, challenge’u i wspólnie pokonają chorobę!
Dzielny nastolatek ma ogromne wsparcie rodziny i przyjaciół. Regularnie do niego dzwonią, odwiedzają go i życzą szybkiego powrotu do zdrowia. Kontakt z rówieśnikami jest dla Kornela bardzo ważny. Pomimo trudnego czasu, który obecnie przechodzi, wciąż optymistycznie patrzy w przyszłość. Ufa lekarzom i wierzy, że wyzdrowieje, ponieważ w jego walce wspierają go cudowni i mądrzy ludzie tworzący personel klinki.
Sytuacja, w której znalazł się nasz dzielny Wojownik nie jest chwilowa. Jego walka dopiero się rozpoczyna i potrwa długie miesiące. Będzie wymagała wielu poświęceń i dużego nakładu finansowego. Potrzebne jest każde wsparcie. Kornel i jego rodzice są pewni, że nie zostaną sami! Nawet najmniejsza wpłata pomoże pokryć niezbędne koszty związane z powrotem ich dziecka do zdrowia.
Przekaż 1,5% podatku
Nr KRS | 0000581036 |
Cel szczegółowy | Kornel Mikołajek |
Licznik pomocy
Udostępnij zbiórkę
Dobre serca Cancer Fighters
Beata Grzesiak
2024-10-30
Radosław Hetnerowski
2024-10-30
Maciek Dudek
2024-10-29
Wiktoria Skwira
2024-10-29
Marta
2024-10-29
Mateusz Biga
2024-10-29